Ponad 220 osób wzięło udział w Biegu Tropem Wilczym w Rumi. W tym roku akcja miała dodatkowy wymiar – pomoc ofiarom wojny na Ukrainie.
Tropem Wilczym – Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych to ogólnopolskie wydarzenie, w którym nie liczy się sportowa rywalizacja, czas ani miejsce na mecie. Najważniejszy jest wymiar historyczny biegu. Dystans liczy 1963 metry, liczba ta symbolizuje rok śmierci ostatniego polskiego Żołnierza Wyklętego. W skali kraju bieg odbywał się po raz dziesiąty, natomiast rumianie biegają Tropem Wilczym od 2015 r.
Uroczystość rozpoczęło przemówienie Ariela Sinickiego, zastępcy burmistrza Rumi. Tym razem start biegu wyznaczono przy rondzie im. rotmistrza Witolda Pileckiego, a meta znajdowała się przed halą MOSiR-u.
Jak zwykle wśród uczestników nie zabrakło rodzin z dziećmi, maluchów w wózkach oraz osób z niepełnosprawnościami. Uczestnicy oprócz koszulek startowych otrzymali pamiątkowe medale, gadżety oraz broszury o charakterze informacyjnym i patriotycznym. Organizatorzy wręczyli również nagrody specjalne:
- Zofia Fajtek (najmłodsza uczestniczka – rocznik 2020)
- Antoni Groth (najmłodszy uczestnik – rocznik 2020)
- Edmund Pałasz (najstarszy uczestnik – rocznik 1947)
Tegorocznej edycji wydarzenia towarzyszyła akcja charytatywna. Fundacja Wolność i Demokracja – ogólnopolski organizator Biegu Tropem Wilczym – uruchomiła pomoc dla ofiar wojny na Ukrainie. Wsparcie to polegało na zbiórce funduszy oraz zgłaszaniu miejsc noclegowych, w których uchodźcy będą mogli przebywać do czasu powrotu do domów.
Organizatorami biegu był Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Rumi oraz Urząd Miasta Rumi.
Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” to polskie święto państwowe obchodzone 1 marca od 2011 roku, poświęcone upamiętnieniu żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Jest to wyraz hołdu za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy, przywiązania do tradycji niepodległościowych oraz krew przelaną w obronie Ojczyzny. Uchwalenie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest formą uczczenia ich walki i ofiary, ale także bólu i cierpienia, jakich doznawali przez wszystkie lata PRL-u i ciszy po 1989 roku.
O ustanowienie tego święta zabiegały przede wszystkim środowiska kombatanckie, organizacje patriotyczne, stowarzyszenia naukowe, a także przyjaciele oraz rodziny tych, którzy polegli w boju, zostali zamordowani w komunistycznych więzieniach lub po prostu odeszli już na wieczną wartę.
Data 1 marca nie jest przypadkowa. Tego dnia 1951 roku w mokotowskim więzieniu komuniści strzałem w tył głowy zamordowali przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – Łukasza Cieplińskiego i jego towarzyszy walki. Byli to ostatni przedstawiciele ogólnopolskiej konspiracji kontynuującej od 1945 roku dzieło Armii Krajowej.
Powojenna konspiracja niepodległościowa była – aż do powstania Solidarności – najliczniejszą formą zorganizowanego oporu społeczeństwa polskiego wobec narzuconej władzy. W roku 1945, czyli okresie największej aktywności zbrojnego podziemia, działało w nim bezpośrednio 150-200 tysięcy konspiratorów. Dwadzieścia tysięcy z nich walczyło w oddziałach partyzanckich. Kolejnych kilkaset tysięcy stanowili ludzie zapewniający partyzantom aprowizację, wywiad, schronienie i łączność. Doliczyć trzeba jeszcze około dwudziestu tysięcy uczniów z podziemnych organizacji młodzieżowych sprzeciwiających się komunistom. Łącznie daje to grupę ponad pół miliona ludzi tworzących społeczność Żołnierzy Wyklętych. Ostatni „leśny żołnierz” ZWZ-AK, a później WiN – Józef Franczak „Laluś” – zginął w walce w październiku 1963 roku.