Rozmowa z franciszkaninem o. Robertem Wołyńcem.
– Jak wiemy z Ewangelii św. Łukasza, przyjście na świat Pana Jezusa na świat dokonuje się w żłobie, ponieważ miasto było przepełnione i nie było w nim miejsca dla Maryi i Józefa. To może symbolicznie oznaczać, że od samego początku do końca nie było na tym świecie miejsca dla Jezusa, że może nawet był On tu niechciany. Świat go nie poznał lub nie zrozumiał.
– Myślę, że to nie tylko wydarzenie, które miało miejsce 2000 lat temu, które nie ma nic wspólnego z teraźniejszością, ale w tym przekazie jest coś, co może nas skłonić do myślenia, czy rzeczywiście Pan Jezus, słowo Boga, ma okazję narodzić się w nas. Czy jest w nas miejsce na to, by się On narodził w nas? Jezus to inaczej miłość, dobro. Zadajmy sobie pytanie, czy jest w nas wystarczająco dużo tej miłości, dobra, pomocy i życzliwości? Czy nam tego nie brakuje? Może trzeba się jeszcze otworzyć i prosić Boga, by to, co najlepsze rodziło się w nas. By Jezus przychodził na Ziemię nie tylko na ołtarzach świata w czasie mszy świętych, by nie tylko był obecny wizualnie w stajence, ale by to, co dobre było też obecne w sercach ludzi. Do tego jesteśmy zaproszeni, by to, co duchowe, to co mówi nam teologia, było obecne w nas. Wtedy też będziemy tymi, którzy niosą tę dobrą nowinę światu tym, którzy może jeszcze Boga nie poznali.
– Podczas mszy św. usłyszymy czytanie Ewangelii św. Jana „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało(…)”. Słowo to z greckiego Logos, ale znaczenia tego terminu są wielorakie.
– Na początku było Słowo, czyli właśnie Bóg, czyli właśnie Jezus, który ma moc działania, moc sprawczą, moc czynienia dobra. To jest fundament i podstawa życia chrześcijańskiego. To jest podstawa naszego życia, wszystkich, którzy wierzą w Boga i źródło życia, miłości, gdy czujemy się słabi, bezsilni, walczący z różnymi kłopotami życia. Mamy sięgać po Słowo, po Pismo Święte, po Ewangelię czyli Słowo samego Jezusa, czyli po Jezusa sięgnąć. Pomoc płynącą od Niego. Jezus to nie tylko ta figurka leżąca w żłóbku, ale Jezus to też słowo Ewangelii, które mamy w zasięgu ręki. Możemy sięgnąć po nie, po wskazówki pokrzepienia naszego życia. Jest ono dostępne dla każdego bez wyjątku człowieka, który tylko chce się na to otworzyć.
– Drugiego dnia świąt, czyli 26 grudnia w Kościele rzymskokatolickim obchodzony jest dzień św. Szczepana – święto ustanowione na pamiątkę pierwszego chrześcijańskiego męczennika Szczepana. Co możemy powiedzieć o tym dniu?
– Jest to przedłużenie radości Narodzenia Pańskiego i przedłużenie świętowania. W kościele jest oktawa uroczystości Narodzenia Pańskiego, która kończy się 1 stycznia. Każdy z tych ośmiu dni oktawy jest takim dniem świątecznym, w którym przeżywamy, świętujemy radość Narodzenia Pańskiego. Święto Świętego Szczepana ukazuje nam taki dysonans tych Świąt. Z jednej strony radość, bo przychodzi Jezus na świat, rodzi się miłość, a z drugiej strony jest męczennik, ten któremu życie odebrano za to, że wierzył w Boga. To zachęca nas do postawy męstwa w wyznawaniu wiary, byśmy potrafili i chcieli wyznawać przed ludźmi i światem, że wierzymy, żeby tej wiary się nie wstydzić, by była ona czymś ważnym dla nas.
– Przy stole wigilijnym zostawiamy puste miejsce przy stole. Mówi się, że jest ono przeznaczone dla strudzonego wędrowca czy niespodziewanego gościa. Jak Kościół interpretuje ten zwyczaj?
– Różne są interpretacje tego pustego miejsca przy stole, tego pustego talerza. Najczęściej mówi się, że jest to nasza gotowość na przyjęcie kogoś, kto nie ma możliwości spożycia wieczerzy wigilijnej, może to ktoś, kto jest osobą samotną, chorą, może ktoś kto jest uchodźcą. Inną interpretacją mówi o tym, że to jest dla tych, którzy już odeszli z tego świata. To puste miejsce przy stole, nawet o tym się śpiewa, dla tych którzy jeszcze nie tak dawno byli przy nas, razem świętowaliśmy, razem siedzieliśmy przy tym wigilijnym stole. A może w tym roku po raz pierwszy zabrakło tej osoby i to jest związane z tą pamięcią o naszych kochanych zmarłych.
– Również w Wigilię i Boże Narodzenie ludzie odwiedzają cmentarze. To także piękna tradycja.
– Najważniejsze święta chrześcijańskie są też związane z odwiedzaniem cmentarza. Jest to związane z wiarą w życie wieczne, z wiarą w zmartwychwstanie. Najbardziej jest to widoczne podczas Świąt Wielkanocnych, bo Pan Jezus powstaje z martwych, by dać nam życie. Ale również w Boże Narodzenie Pan Jezus przychodzi na świat, by dać nam nowe życie, życie wieczne. Takie jest przesłanie, z jakim Jezus przychodzi na świat. Rodzi się, aby wyzwolić nas z grzechów, aby otworzyć nam drogę do życia wiecznego, czyli otworzyć też dorgę tym, którzy już odeszli z tego świata. Z tych świąt płynie właśnie ta nadzieja i pewnie dlatego tak chętnie i często odwiedzamy cmentarze przeżywając Święta.
– Jakie przesłanie, morał i esencja wynika ze Świąt Bożego Narodzenia, z którym powinniśmy zostać? Co powinno nastąpić w naszym życiu, gdy już Święta się zakończa, wszystkie potrawy zostaną zjedzone, prezenty rozpakowane, gdy zwiniemy obrus, złożymy stół, choinkę, a każdy rozejdzie się do swoich codziennych obowiązków w szarej rzeczywistości? Co powinno w nas pozostać po tych kolejnych już Świętach?
– Spójrzmy na to w ten sposób – Pan Jezus tak bardzo nas umiłował, tak bardzo nas ukochał, że zechciał dla każdego z nas przyjść na Ziemię. Mamy w Nim wielkiego przyjaciela. On chce być z nami, dzielić nasze problemy i nasze troski. Chce dać nam nadzieję, chce nas wyzwolić od wszelkiego zła i wszelkiego grzechu. Jego obecność nie jest tylko ograniczona do tego jednego czy dwóch dni, gdy przeżywamy Święta, ale do każdego dnia, do całego naszego życia. Mamy w Nim wielkiego przyjaciela i powiernika na dziś, na jutro i na zawsze.
– Dziękuję za rozmowę.
Więcej o przeżywaniu Świąt Bożego Narodzenia dowiesz się czytając pierwszą część wywiadu z o. Robertem Wołyńcem:
https://otowejherowo.pl/23/12/2023/o-robert-wolyniec-taka-wigilia-zdarza-sie-raz-na-kilka-lat-wywiad/
Zdjęcia: Tomasz Wojtalik / Kacper Konopiński